Dla wszystkich potrzebujących 😂😁
Do naprawy cienie/pudru potrzebujemy:
Spirytus rektyfikowany (dostępny w każdym sklepie) może też być spirytus salicylowy
coś do rozdrobnienia- ja wzięłam kopytko ze swojego zestawu do paznokci
bawełnianą szmatkę bądź ręcznik papierowy
coś twardego, nie wyginającego się do przyciskania
Moja wersja różni się ,tylko tym że ja nie używałam żadnej folii do rozdrobnienia produktu po prostu rozdrobniłam puder kopytkiem.
Zaczynamy:)
Rozdrabniamy cień/puder
dolewamy spirytusu i mieszamy ( ilość musicie dostosować same, tak żeby powstał gęsty glut :P)
teraz coś twardego zawijamy w szmatkę/ręcznik papierowy dociskamy ( ja użyłam również na końcu papieru toaletowego i dociskałam palcami- dzięki temu widziałam czy produkt jest jeszcze mokry)
Na początku będzie delikatne czuć spirytus, ale na drugi dzień zapaszek zniknie :)
I voila :D Gotowe Mary Lou uratowana :D
Ja reanimowałam w ten sposób swój rozświetlacz z Wibo, ale za mało docisnęłam i jest mięciutki :( Praktyka czyni mistrza!
OdpowiedzUsuńRobiłam tak z różem Bell. Po krótkim czasie znowu popękał i musiałam reanimować ponownie. Troszkę zmienił też kolor i konsystencję
OdpowiedzUsuńZnałam ten sposób, ładnie Ci to wyszło :)
OdpowiedzUsuńa ja pierwszy raz o takim sposobie słyszę, a właśnie jakiś czas temu pokruszyłam swój ulubiony i w dodatku nowy puder i musiałam kupić nową sztukę :P
OdpowiedzUsuńnajczęściej "psuję kosmetyki" jak deportuję cienie pojedyncze z opakowań - korzystam z tego sposobu nagminnie:)
OdpowiedzUsuńooo super efekt. znam tą metodę ale nigdy nie musiałam z niej korzystać
OdpowiedzUsuńO tym sposobie wiedziałam, ale jakoś nigdy nie miałam okazji wypróbować go u siebie :)
OdpowiedzUsuńJa uratowałam tak raz puder do konturowania z Inglota :S
OdpowiedzUsuńKiedyś robiłam coś podobnego, tylko nie pamiętam co dodałam że cienie po nałożeniu mnie szczypały
OdpowiedzUsuń